sobota, 22 grudnia 2012

nie będzie przepisu na pierniki, choinkę i karpia.
śniegu też nie będzie.


nawet nie wiem jakich piosenek słucha zakochany człowiek.







niedziela, 25 listopada 2012

tralala.


' m: wieje wiaaaatr !
pachnie wiosną i wieeeeeem
ale mi odpierdala 
 
 
:P
k: wiać wieje, ale wiosny nie czuje xD '

kiss, kiss.

poniedziałek, 19 listopada 2012

noc z twarzą marylin monroe.




myslovitzmyslovitzmyslovitzmyslovitzmyslovitz.

nic się dzisiaj nie liczy.
absolutnie.


to jest moje. 
i się nie podzielę. 

z tobą też nie.

oszalałam i mi nie przerywajcie. 



poniedziałek, 5 listopada 2012

znów.

miłość jest w kinie.
podobno.
pójdę.
do małego, dobrego kina.
na mam nadzieję nie małą i dobrą miłość.
pójdę.
nie dzisiaj, nie jutro.
ale pojdę.

niedziela, 4 listopada 2012

czemu ty jeszcze nie śpisz ?





a czy ty musisz ciągle zadawać to samo pytanie ?
jestem duża, dzisiaj nie jest niedziela i na zegarku nie ma 21:58
i właśnie dlatego nie śpię.


p.s a teledysk ubóstwiam.
i temu to tutaj.


wtorek, 2 października 2012

yesterday.


rozregulowało się życie.
niepoetycko to zabrzmiało.
za to najprawdziwiej w świecie chce się spać.



dobranoc





sobota, 29 września 2012

czwartek, 27 września 2012

środa, 26 września 2012

peszek.

jezus maria peszek chciała umrzeć.
miała depresję nie będąc sama.
cholera wie co siedziało jej w głowie, co siedzi teraz.
mówi, że ją bolało.
nie dbając o siebie, robiła sobie krzywdę.
nigdy jakoś szczególnie mnie nie intrygowała.
znałam, wiedziałam, że śpiewa.
dobrze, mądrze.
przeżyłam z nią niejedną awarię, ale nie potrafiła skleić mnie na super glue.
najważniejsze, ze siebie posklejała.
i że o tym śpiewa na nowej płycie.
i że kocha.
i że jest kochana.


dobrego dnia !


wtorek, 25 września 2012

baltic.


"z. gdybym miała z byle powodu płakać jak ty, to uwierz,
ciocia musiałaby mieć Bałtyk w oczach"





a niedźwiedzie w warszawie już dawno poszły spać.
cóż za nieromantyczna dygresja.
aj.

poniedziałek, 24 września 2012

pe.es



p.s. dzisiaj zastanawiałam się przez chwilę gdzie jesteś, czy wieje u ciebie wiatr, czy pada deszcz. jeszcze szybko mi to przechodzi. niestety. 




czwartek, 20 września 2012

wieczorami.

bywam zdezorientowana we własnym położeniu.
bo wszystko nowe.
póki co tak to pozostawię.
bo mało wieczorowa pora.
świeci słońce, a wiatr zaczyna przeganiać liście.

wieczorze, nie przychodź.

słońce, nie przestawaj świecić  !



wtorek, 18 września 2012

no popatrz.

nieformalnie uważam, iż związałam się ze swoim podwórkiem.
z pewnym oknem, które kiedyś było moim swoistym obserwatorium.
jest nieużywane. trochę zapomniane, ale zadbane.
nie pamiętam co dzieje się nade mną.
wybuchy, loty, upadki, lądowania.
eter, dziki chaos,gorączka.



vous êtes toujours responsable de ce que vous avez dompté.

zawsze jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś.

niedziela, 16 września 2012

. . .


16-stego pamiętam.











   On dobrze wie, o kim.

zapomniało się.

przez ostatnie kilka dni, a właściwie tydzień dałam się wrobić w kanapowe lenistwo.
absolutne nicnierobienie.
potem na weekend, za karę, dopadło mnie przeziębienie, które całkowicie przygwoździło mnie do łóżka.
wróciłam do złych nawyków, tudzież zaprzestałam biegania, a rozpoczęłam jeść (!)
teraz troszkę wstyd mi przed samą sobą.
ostatni tydzień pracy, potem jesienne porządki.
tak, robię porządki na jesień, nie na wiosnę.
to ma dwojakie znaczenie.
metaforyczne także.
trzeba życiowo przyspieszyć, złapać zagubiony dystans.
zatrzymać resztki wakacyjnego niebytu.
nie wiem jak to zrobię.
postaram się.

a na tę płytę czekam.
najbardziej, bo

chcęcicośpowiedzieć




czwartek, 13 września 2012

hejże, ejże !

 nabrałam ochoty na rozmowę.
z Nim.
dzisiaj usiadłabym w jakimś obcym miejscu przy szybie.
zamówiłabym gorącą czekoladę w dość obfitym wydaniu, bo byłaby to długa rozmowa.
na dworze pewnie padałby deszcz, a niebo nie wykazywałoby nadmiaru ciepła.
taka deszczowa aura zawsze miała wiele podtekstów.
emocjonalnych (czytaj miłosnych, melancholijnych).
od jakiegoś czasu z utęsknieniem czekam na jesień.
czuję ją, wymieszaną z resztkami lata.
zwyczajnie lubię kiedy pada.
tym razem bez podtekstów.
i nie muszę już samej siebie o tym przekonywać.
to jest absolutnie najlepsze.

nie chcę wywoływać wilka z lasu.
niech sam przyjdzie.



środa, 12 września 2012

listy do m.

siedziałam w kuchni.
i wcale nie parzyłam kawy.
usłyszałam jakąś tkliwą piosenkę w radiu.
przypomniałam sobie, jak kiedyś wracałam z Wrocławia.
to była długa podróż.
pociąg, potem znowu pociąg, który miał jakieś problemy i musiał dość długo stać.
doskonale pamiętam jak się wtedy czułam.
nie nazwę tych uczuć.
robię to świadomie, celowo, z namysłem.
 to jak filmowe stop klatki, które na moment mnie zatrzymują.
zatrzymują, ale nie paraliżują.
dzisiaj nie chętnie o tym mówię.
właściwie wcale.

nad wieloma rzeczami wciąż się zastanawiam.
wiem,że pewien etap w moim życiu zakończył się.
próbuję zebrać wszelkie przyczyny i odpowiedzieć na pytanie
"jak to się właściwie stało?".
samo.
bo nie zrobiłam nic,żeby sobie pomóc.
a może zwyczajnie zaczęłam mniej myśleć.

nie oglądam filmów z happy endem.
wyrosłam z nich.
co nie oznacza,że jestem dorosła.
ciągle spotykam osoby, które uświadamiają mi to.


magdo m.
jak ty to wytrzymałaś ?!

wtorek, 21 sierpnia 2012

co jest życie.

kiedy piszę odpoczywam.
odpoczywam po tym, co działo się przez ostanie klika lat.
nie specjalnie chce mi się cokolwiek wspominać.
oficjalnie stwierdzić mogę, że wszelakie etapy autodestrukcji wygoniłam.
dokładnie nie wiem gdzie i kiedy.
naprawdę lubię nie wiedzieć.
a może to hipokryzja ?
przecież jeśli czegoś nie ma, nie powinno się o tym pisać.

biec po cichu z wiatrem.

"nie fizoluj !"






poniedziałek, 18 czerwca 2012

piąty zmysł.

  dom, ogród.
lampa na ulicy.
droga,
rodzina.
moje niebo,
moja noc.
moja polna dróżka i pola.
powietrze.

wiesz na czym to polega ?
to wszystko jest tutaj.
obok.
za mną.
przede mną.
we mnie.


                [ pewnemu panu]



poniedziałek, 11 czerwca 2012

monday ?

przez moment zastanawiałam się co tak naprawdę dzisiaj mamy.
zaraz, chwila ?
czyżby wczoraj była niedziela ?
tak !
uradowana, iż bez zaglądania w kalendarz zdołałam odnaleźć się w czasoprzestrzeni wywróciłam wzrokiem po kuchni.
wyszłam.
wyszłam, żeby poszukać sekund, minut i godzin, które gdzieś mi umknęły.
to była ta przestrzeń.
ta, przez którą wszystko się wtedy zaczęło...






 Monday is the day of the week between Sunday and Tuesday.

sobota, 9 czerwca 2012

nieznośna lekkość bytu part I


sir or madam,
dzisiaj w roli głównej
para przesympatycznych,
uzależniających,
dwóch nie młodych substancji 
w postaci cieczy jak i ciała stałego. 



good night and good luck !




niedziela, 20 maja 2012

exactly.


  2012-05-16 23:23:06
 wiesz 
 2012-05-16 23:23:12
 kiedy widzę ludzi 
 2012-05-16 23:23:19
 znanych, sławnych
 2012-05-16 23:23:24
 przypadkowych
 2012-05-16 23:23:28
 znajomych
 2012-05-16 23:23:36 
 spotkanych na ulicy
 2012-05-16 23:23:40
 w tramwaju
 2012-05-16 23:23:47
 czy na zdjęciach
 2012-05-16 23:23:54
 gdziekolwiek
 2012-05-16 23:24:11
 kiedy ja ich widzę trzymających się za ręce
 2012-05-16 23:24:23
 to po prostu im nie wierzę



???


poniedziałek, 14 maja 2012

jakaś tam wiara.

no.
i co teraz, serducho powiesz ?
jak zawsze nic.

nie wie co się dzieje.
stoi i się patrzy.

głupio się śmieje.





niedziela, 13 maja 2012

sobota, 5 maja 2012

niezwykłe zjawiska niemeteorologiczne.

matura.

4 kg małego-dużego szczęścia.

Wrocław.

znowu.

myslovitz.

schowane powieki.

oni byli szczęśliwi, słyszałam to.

też będę.

zaczynam.

znowu wierze.

sobie.

i tobie chyba też.






środa, 11 kwietnia 2012

asperges me.

nie napiszę, dopóki nie usłyszę jakiejkolwiek muzyki w uszach.

wystarczająco się dzisiaj nasłuchała.
powiedziała o brutalnej prawdzie.
czy zraniła ?

teraz już nawet pojęcie "zranienia " kogoś zaczyna być takim zwyczajnym.
nie przeprosi.
nie wytłumaczy.
czas tez już nie pomoże.
zatarły się wszelkie granice wzajemnego szacunku. 

za bardzo chciała być.
sobą.







'asperges me hyssopo, et mundabor; lavabis me, et super nivem dealbabor'

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

trujące kwiaty.

myslovitz.
myslo.
Myszor
Powaga
Kuderski
Kuderski
Rojek

już wiem dlaczego oni.
moje stosunki z niektórymi są tak samo skomplikowane, jak relacje pomiędzy chłopakami.
chociaż nie.
właśnie przeczytałam komentarz Przemka Myszora a propos "tego" felietonu.

beznadziejnie pusto zrobiło się na klawiaturze.
lubię wyolbrzymiać,nad interpretować.
przynajmniej wtedy nie popadam w stany niepożądane.
te płyty i książka gdzieś tam leżą.
pytanie gdzie ?

a może to ja ich nie rozumiem ?

spłaszczeni do punktu położenia moich uczuć.
sprawcy wszystkiego.
momentami przestrzelone współczucie dla samej siebie.
za mało wiem.
nic od nich nie chce.
może tylko tego,by byli normalni.
zwyczajni.



 nie będzie myslovitz.

idźcie zapalić.

środa, 21 marca 2012

no,już.

eksploatuje organizm na niepotrzebne pierdoły.

moja wrażliwość zdecydowanie nie jest ukształtowana.
już nie jest.

yes, i live. and i am feeling with it extremely well.



poniedziałek, 19 marca 2012

nigdzie się nie spieszę.

wreszcie wstałam i zaczęłam pisać prozą,
bez liryzacji krajobrazu swego wnętrza.
żadnych psychologizacji.
czemu nie psychizacji ?
jest takie słowo, na pewno.

Jezu,wpieprzam chrupki z biedronki za 1,19.
Bridget Jones towarzyszy mi niemal na każdym kroku,
a mój odtwarzacz mp4 mnie notorycznie wyprowadza z równowagi.

jestem po swojej stronie.


środa, 29 lutego 2012

ostatniego.

lubisz się czasem przestraszyć ?
owszem, sprowadzasz się wtedy na ziemie.
to dobrze.
dorastasz,musisz o tym pamiętać.

dopiero teraz żyjesz.
oddychasz.
czujesz [?]

upadłeś.
wcale nie wstałeś.
ten banał cię nie dotknął.
i chwała ci za to.




wtorek, 28 lutego 2012

czuję.

zima.
wiosna.
śnieg.
to nieważne.
wszystko jest poza tobą.
liczba mnoga w tym wypadku wymaga odwagi.

masz rację, to nie jest takie proste.
jesteś zagadką skazaną na przegraną.
wygrasz z deszczem i wiatrem.

czas już dawno przestał stać  w miejscu.

wyobraź sobie,że czas dogonił wiatr.
deszcz.
a ciebie nie ma.



niedziela, 26 lutego 2012

rozstrój.

niedobrze,źle,nie tak.
źle,gorzej,najgorzej.
o tym się nie pisze,prawda ?
wszystko chowa się w sobie.
żeby nikt nie wiedział.

to takie prywatne.
nasze.
rodzinne.

nie, ja też nie napiszę. 



sobota, 25 lutego 2012

i think nothing happens.

koniec ferii, koniec opierdzielania się !
serdecznie pozdrawiam miesiąc maj :)
dobrze jest pisać mając wszystko kompletnie somewhere.
NARESZCIE !!!

fantastyczny pomysł na życie mam !



wtorek, 14 lutego 2012

na wstecznym.

z zaciągniętym ręcznym.
tak,właśnie tak wygląda moje życie.
poruszam.
poruszam innych?
wątpię.
to raczej ludzie poruszają mnie.
ludzkie historie,dramaty.
wzruszam się.
tak normalnie.
patrzę na powolny zanik uczuć dwojga ludzi,którzy są razem od 37 lat.
kawał czasu,prawda?
za chwilę życie da niezłego kopniaka.
brutalnego.
trzeba będzie zejść na ziemie,żyć.
nie egzystować.
marzenia i medytacje to moje antidotum na "ten" syf.
być może pogrążają.
boję się,on też się boi.
ale lepiej bać się razem.
lepiej milczeć.
milczenie to najpiękniejsze co mogło przytrafić się człowiekowi.
to broń,która potęguje siłę.
milczeniem wygrasz prawie ze wszystkim.

płacz duszy.
tak, dusza-tylko ona stanowi o wartości człowieka.
reszta dla mnie może nie istnieć.
serce ?
tani,przereklamowany symbol syfu.

duszy nie zobaczysz,nie dotkniesz.
możesz ją jedynie poczuć milcząc.
trzymając za rękę,patrząc w oczy.
wsłuchując się w siebie.



poniedziałek, 13 lutego 2012

antydepresanty i inne takie tam.

jest i on-wolny czas.
paradoksalnie on mnie zabija.
ale zanim opowiem o nim, wypadałoby wspomnieć o pewnym wieczorze,nocy.
tak, była studniówka.
wyobrażałam sobie ten dzień inaczej.
i faktycznie był inny.
nie znaczy,że gorszy.
czas przed i w dzień samego,jednak ważnego dnia był niezwykle udany.
pracowity,nerwowy.
a przede wszystkim pouczający.
znowu się czegoś nauczyłam.
i cieszę się,że był to dzień inny niż chciałam.
bo był lepszy.
po prostu był.

nadmiar wolnego czasu zabija.
mnie.
szczerze mówiąc nie liczę dni do matury.
wiem co muszę zrobić.
wszystko dokładnie wiem.
jednak siedzi coś w środku co paraliżuje.
wyjście z domu, otaczanie się ludźmi to lekarstwo na wszystko.
praca to najlepsze lekarstwo na ten cały syf.
miłość.
tak właśnie na to, bo reszta po mnie spływa.
właściwie gdyby nie to,to nie byłoby tego bloga.
jakichś tam rozterek,walki.
byłabym pewnie całkiem normalną, 18-letnią dziewczyną.
a jednak.
to najczulszy punkt,wulkan,jądro ciemności, szklane domy  mówiąc językiem literatury.
dżuma.

nie wiedząc o tym, szkoła, mimo wielu negatywów bardzo mi pomogła.
ten budynek, jacyś tam ludzie, których właściwie nie znam.
i "jacyś",których mam nadzieję znam.
przez najbliższe dwa tygodnie nie będzie dobrze.
wewnętrzna równowaga zostanie zachwiana.
będzie źle,już jest.
nie lubię takiego odpoczynku, bo zaczynam nienawidzić własny dom.
a kocham go.
kocham do niego wracać.
kocham, chociaż już nie mam skąd do niego wracać.

kiedyś brałam torbę,pakowałam się.
kilka ciuchów,mp3,aparat,jakaś książką, której i tak nie czytałam.
kiedyś nie bałam się jeździć pociągiem.
kiedyś byłam zbuntowanym dzieckiem, które nie wiedziało jaką krzywdę sobie robi.
a raczej jaką ktoś zrobił.
dzisiaj jestem zbuntowanym, skrzywdzonym dzieckiem.








czwartek, 2 lutego 2012

przełom.

"(...) -jak Szymborska zapatruje się na miłość w Wydaniu II (poprawionym) Księgi Świata?
-(chwila milczenia... potem uśmiech)- no jak to, nigdy nie byłaś zakochana?"

tak to wyglądało ostatniego dnia stycznia.
uśmiechałam się wtedy od ucha do ucha.
bo to było najzwyczajniej głupie pytanie !
cholera, nie mogę sobie przypomnieć dokładnie jak to wyglądało.
ale pamiętam,że się uśmiechałam i patrzyłam przez okno.
i to była moja własna,prywatna lekcja z Szymborskiej...

bunt. 18-letni.
nie żałuję, nie wstyd mi.
mówię,co myślę.
przy wszystkich.
nie mam nic do ukrycia.
podobno dorastamy, tak?
zatem tak nas traktujcie w "maturalnej" klasie.
i nie utrudniajcie ostatnich miesięcy w szkole.
i nie mierzcie wszystkich jedną miarą.
dajcie się cieszyć 100dniówką.
dajcie się spokojnie przygotować.

ferii,odpoczynku,samotności,dobrej kawy i mnóstwa książek.
ciszy przerywanej najlepszą muzyką.
tego sobie życzę.
samej sobie.
bo tylko miłość uczy akceptować to, co nieuchronne.
tylko ona neutralizuje lęk przed przemijaniem.



wtorek, 31 stycznia 2012

styczeń.

-12,5.
cudownie zimno.
mam się gdzie schować.
przecież wszystko się już wydarzyło.
czas stanął biegnąc jednocześnie.
absurdalnie jestem.
wyrzuciłam tamten słownik.
teraz czas pożyć.
zanurzyć się w absurdzie.
razem.


środa, 25 stycznia 2012

iskrzy.

czuję się trochę jak w komunistycznej Polsce. 
w Polsce strajków studentów, wykładowców, ludzi szanowanych.
ludzi zwykłych, którzy pragną wolności słowa.
tak, to jest ta wasza pieprzona demokracja ? !

cenzura była.
dopadła Mickiewicza,Grudzińskiego,Herberta.
pozamykano ich na kilkanaście lat.
pisali do szuflady.
ja chyba tez zacznę.
bo obawiam się czy postawienie tutaj jakiegokolwiek znaku, nawet interpunkcyjnego
nie spowoduje  skazania mnie na internetowy areszt.
nie wierzę w 26 stycznia 2012.
o nielegalnym ściąganiu muzyki,filmów już dawno była mowa.
popieram, ale nie w tak drastyczny sposób.
przestudiowawszy całkiem poważne portale internetowe dowiedziałam się o ACTA tyle,co nic.
bo tego tak naprawdę nie rozumieją sami politycy.
pozwolę sobie przytoczyć pewna wypowiedź:
"Nie mam zamiaru się tego wypierać. Czy wiedziałem, za czym głosuję? Nie. Czy zawsze wiem, za czym głosuję? Rzadko"- Marek Migalski.
ups,zacytowałam ! wyrwiecie mi z rąk komputer,czy zakradniecie się przez okno ???

jestem chora.
czytam wypowiedzi Krzysztofa "Grabaża" Grabowskiego, Krzysztofa Skiby czy Zbigniewa Hołdysa.
szperam po Facebooku, portalach radiowych czy dziennikarskich.
próbuję zrozumieć " to ACTA "
jest zima,mróz i styczeń.
są strajki,zamieszki i ludzie na ulicach.
Wolność. znów o to walczymy.
tak jak w '56, '67 czy '70.
chce się obudzić w Polsce.
nie w więzieniu.

sobota, 21 stycznia 2012

Saturday.

siła, moc, nie pohamowane pragnienie bycia.
biegu,walki,życia.
patrzenia,słuchania,czytania.
tutaj,na ziemi.
wszystko się fantastycznie złożyło.
mam otwarte oczy,wciąż oddycham.
siła,która idzie w parze.
ze mną.



wtorek, 17 stycznia 2012

i'd like to die of...

reszta pozostaje milczeniem.
śmierć.
ta nieuchronna.
nie ta z miłości.
ta, na którą nie ma broni.
ta, która zabiera życie.
oddałabym moją śmierć z miłości
za chociaż jeden dzień Twojego życia.






...


happiness is easy !

Małe Szczęście :)


nie patrząc w przeszłość,by dalej iść.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

puk, puk, mru, mru i inne egystencjale odjazdy.

jakby ktoś pytał, ja byłam wtedy szczęśliwa.
naprawdę.

jak to było?
Gustaw zamienia się w Konrada, tak ?
koniec z romantycznymi rozterkami.
nie...to nie Mickiewicz.
Słowacki.
bezinteresownie nie napiszę o tym.
bo to byłoby zbyt proste.

Blaise Pascal, bardzo fajny gościu.
zółta karteczka  przy monitorze.
koniecznie żółta i w prawym,dolnym rogu.
"Serce ma swoje racje,których rozum nie ma."
jest mi szaro,ale ciepło.
zimno i kolorowo.
spokojnie.
za dużo dostałam od życia.
zbyt wielu ludzi nie ma w moim życiu.
zbyt wielu ludzi mam wciąż w sercu.
wciąż zbyt wielu, by było tak po prostu źle.

czwartek, 12 stycznia 2012

manifest od d**y strony.

no, no naprawdę.
posłużyłam się kolokwializmem.
nie, zdecydowanie belferska mentalność nie ma na mnie dobrego wpływu.
przepraszam,że nie przyswajam informacji czytanych z niemym zaangażowaniem nauczyciela.
jestem dwudziestowiecznym wytworem wujka Google ?
nie. mnie nie obchodzi ani mgr, ani jakikolwiek tytuł naukowy.
możecie mieć przed nazwiskiem z dziesięć przedrostków, a ja i tak mam to głęboko w d.
wstać, przyjść do szkoły, stanąć przed biurkiem na którym leży wypunktowany scenariusz lekcji.
ba, nawet pod wypunktowany.
wszystko piękne,przejrzyste, ułożone.
i taki maturzysta przepisał to pokornie do swego zeszytu,wypunktował,wykropkował.
oprócz tego nic nie zrozumiał,ale to co z tego !
jest podręcznik, jest 10 stron w podręczniku do tematu !
huraaaaa.
odróżniam zainteresowanie historią od wykuwania jej.
odróżniam nauczyciela historii od nauczyciela OD historii.
i wybaczcie za anafory.
tak już się utarło w naszym języku,że o sprawach idiotycznych nie da się mówić łato i zrozumiale.

______________________________________________________________________


wchłaniaj,czytaj,dociekaj.
myśl i bądź zafascynowany.
opowieściami, subiektywnymi ocenami i dojrzałymi opiniami.
wysłuchuj sporów, nowych odkryć filozoficznych.
literatura cię nie zje, nie pogrąży.
bo przecież dobrze znasz polonistę,a jeszcze lepiej człowieka, który też kiedyś chciał spalić zeszyty.
człowieka,który ma mgr przed nazwiskiem, bo się uczył.
człowieka, który zasłużył na dziesięć przedrostków przed nazwiskiem.
człowieka,który wyciśnie z ciebie ostatki sił.
człowieka,który pokaże ci twoją wiedzę,o której jeszcze nie wiesz.
i choć nie znosisz odróżniać narracji personalnej i mowy pozornie zależnej, to próbuj.
bo przynajmniej się zaangażowałeś, walczyłeś.
tak, byłeś i jesteś FIGHTEREM !




niedziela, 8 stycznia 2012

najgłośniejszy dzień w roku !

tak,tak, tak !
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy Part XX !
coś fantastycznego, innego i nieopisanie potrzebnego.
grajmy przez cały rok angażując się w działalność WOŚP
piękne.

Od 24 kwietnia 2011r. moje kochane,teraz duże Maleństwo spędziło kilka dni
w inkubatorze. na białym sprzęcie z daleka zauważyłam jedno małe,
ale jakże gorące serduszko...
dziękuję.



i powiem tylko tyle... do zobaczenia na XVIII Przystanku Woodstock !


sobota, 7 stycznia 2012

o czym ty do mnie k***a rozmawiasz ?!

i kit.

znowu.

prawdopodobnie to się stanie.
będę fatalistką, bo tak wygodniej.
lepiej zakładać,że wszystko z góry jest już założone.
w obecność przeznaczenia w naszym życiu chyba nie należy się bawić.
ja tak sądzę,tak myślę.
nasze wewnętrzne ja, które czasem krzyczy.
tak, to są egzystencjalne dyrdymały.
z tym,że ja kocham" te" dyrdymały. 


piątek, 6 stycznia 2012

szóstego zatrzęsło.

o ruchach sejsmograficznych rozpisywać się nie będę.
nie znam się na tym.
ale mój komputer,narzędzie mojej pracy poruszyło się.
samoistnie. koniec świata? serio !?
uff, to byłoby zbyt piękne.
przecież to wszystko dopiero przed nami.
krachy, podwyżki, sukcesy, Woodstocki, Jarociny,Offy, hektolitry spożytego alko.
paczki wypalonych fajek, tysiące nie zrobionych zdjęć.
chwila,moment.
jeszcze zaczekajmy.


(teraz Offensywa. dawno tego nie mówiłam... chwilo trwaj!)

ps. Benc,trzymaj się !

czwartek, 5 stycznia 2012

bo ty boisz się !

patrzę będąc niewidzialną.
nakazuje zakazy.
bezsensownie wierzę.
nie wiem czy stoję.
chyba usiadłam.
zmieniłam środek lokomocji.
bez ładu i składu brnę w nieprawdę,
którą muszę zamienić w rzeczywistość.
walczę.
nie o uczucie,szczęście.
o siebie.

środa, 4 stycznia 2012

i want tell you something.

jeszcze się ze wszystkim nie pogodziłam.
tak,myślę,że to odpowiednia pora na napisanie
coś w stylu : "banałów kilka o miłości ".
albo nie,bo już mnie uwiera.
na mięśniu poprzecznie prążkowanym typu sercowego.

kiedyś nawet krzyczałam pisząc o bzdurach.
dzisiaj też krzyczę.
swoim milczeniem.
lista zakazanych tematów gdzieś leży.
piosenek też.
tak,  pożarta przez umieranie, urodziłam się.
a przecież dzisiaj nie jest ósmego ?!
dzisiaj jest styczeń, nie kwiecień.
dzisiaj też jest niebo i myslovitz i noc.
mam nawet coś jeszcze.
zamknięte ,ale wcale nie wysłane w kosmos.

spróbuj...

wtorek, 3 stycznia 2012

anty-sprzedawcy.

będzie słodko, przecudownie, normalnie, maturalnie.

to nie powroty, ani ucieczki. otóż to tylko życie,które
codziennie umyka. nie jestem zadowolona.
nigdy nie byłam.
jestem okropnie zniesmaczona, podirytowana, czasem wkurzona.
o egzystencjalizmie już KTOŚ coś kiedyś napisał.
drugim Freudem nikt nie zostanie.
chwała Ci Panie za to. co poczęłyby miliardy ludzkich istnień,
gdyby nagle jakaś bezczelna osoba zrujnowała nieodżałowany dorobek
Austriaka ?!

miałam napisać o jesieni w zimie, trochę o beznadziejnej sytuacji politycznej
w naszym przepełnionym martyrologią narodzie.
o tym,że na Shellu codziennie rano widzę Pb50 5,39, a marzenia o 4.39
umierają codziennie,powoli.
i że zostały 122 dni.

hurra.

tak, to jest moje prywatne slow motion.








odcinek tytułowy.